Odwiedziny w dworku poetki.



Rano, po pierwszej nocy, zostałem obudzony z mocnego snu głoœnym terkotem i uderzeniami o œcianę dworku. Jako jedyny mężczyzna w tym domu zerwałem się na równe nogi. Sprawa szybko wyjaœniła się. Syn sšsiadów, od strony wschodniej, w taki sposób oddał wypożyczone przed dwoma laty dwie beczki do kiszenia kapusty, o które upominała się bezskutecznie pani Władzia. Przy œniadaniu usłyszałem od pani Zofii, że młodzieniec ten dwa lata temu, korzystajšc z nieuwagi domowników, ukradł listy adresowane do siostry pani Zofii Laury Petlińskiej, które zdaniem córki poetki miały charakter osobisty i nie powinny znajdować się u osób postronnych. Dowiedziałem się również, że groŸny pies spuszczany w nocy na długim łańcuchu z budš pod drzewem obok przeszklonego ganku, był kupiony właœnie aby ustrzec się przed złodziejem. Po latach dowiedziałem się od obecnego" właœciciela" listów, że je znalazł wyrzucone w œmietniku przy dworku - oczywiœcie ani ja, ani mój ojciec w to nie uwierzył.

Dworek Marii Konopnickiej karton,kredka,42 x 29 cm,1956 rok, własnoœć Muzeum Marii Konopnickiej w Zarnowcu.

Następnego dnia pojechałem furmankš, z sšsiadem mieszkajšcym za budowanš nowš szkołš naprzeciw dworku, do Urzędu Gminy w Jedliczu w celu przywiezienia wypożyczonej maszyny do pisania. Prędko nauczyłem się pisać na maszynie jednym palcem i już po południu przepisywałem pismo zredagowane przez paniš Zofię, a adresowane do Ministerstwa Kultury i Sztuki w celu otwarcia w dworku muzeum dla zwiedzajšcych, którzy przyjeżdżajš tu nawet zimš. Były to najgorętsze pragnienia pani Zofii. Pani Mickiewiczowa była bardzo wdzięczna mojemu ojcu za uratowanie częœci pamištek po Marii Konopnickiej. Było to pod koniec 1944 roku, kiedy artysta dowiedział się o dewastowaniu dworku i rozkradaniu pamištek po wielkiej poetce, zwrócił się o pomoc do stacjonujšcych w okolicy oficerów ówczesnej Armii Czerwonej. O dziwo został wysłuchany przez żołnierzy frontowych, a nawet dano mu samochód skrzyniowy dla przewiezienia tych dóbr kultury do budynku nowo powstałej Gminy. Ojciec w podziękowaniu za uzyskanš pomoc rysował portrety dowódców i żołnierzy. Szerzej o tej sprawie pisał krakowski publicysta Ryszard Dzieszyński na łamach "Żołnierza Polskiego" w czerwcu 1972 roku.

W oknie Zofia Mickiewiczowa, pod oknem Stanisław Kochanek z pięcioletnim synem Wojtkiem. 1953r.








[Strona główna]  [1]   [2]  [3]  [4]  [5]  [6]  [7]  [8]  [9]   [10]  [11]